Trzy osoby, pięć godzin i zero maszyn, czyli sadzimy ziemniaki na modłę zdrojewską


Pole ziemniaka

Księżyc jest w odpowiedniej fazie, a więc postanowione. Będziemy sadzić. Sadzić nie byle co, a ziemniaki! Niestety nie łatwe miłego początki. Pracę rozpoczęliśmy od przygotowania pola. Co to oznacza w praktyce? Oczywiście plewienie. Dzięki temu, że Marta z Bartkiem na jesień rozłożyli plandekę w miejscu naszego poletka, wyrywania było niewiele. Tylko jeden chwast-dręczyciel (powój ścisle ujmując) rozprzestrzeniał się nie zważając na brak światła pod plandeką.

Plewionko by Klaudia

Kiedy pole było oczyszczone, należało wykopać pięć równoległych rowków w odległości 50cm jeden od drugiego. Robienie równych grządek jest trudne, uwierzcie mi. Na szczęscie Bartek profesjonalnie powbijał kije na końcach rowków i rozciągnął między nimi sznuerk, co ułatwiło nam zadanie.

Rowki prawie gotowe!

Wreszcie kolej na wsadzanie pyrów. Najlepiej jeśli mają już puszczone kiełki, ale takie bez, też dadzą sobie radę. Małe wchodzą w całości, duże można przekroić na pół lub nawet na więcej części. Każdego ziemniaka obtoczyliśmy sowicie w popiele, co zmniejszy ryzyko zachorowania na zarazę ziemniaczaną.

Popiół

Ziemniaki wsadzaliśmy w odległości 30 cm jeden od drugiego, a drugi od trzeciego, a trzeci od czwartego, a czwarty... . Dla mnie miarką była długość sporego noża, a później na oko się już wie, ile to jest te 30 cm. Sadzeniaki przykryliśmy słomą, co pomoże w utrzymaniu wilgoci. Nastepnie posypaliśmy popiołem (z umiarem) i zasypaliśmy ziemią. Popiół będzie działał jak nawóz, a więc liczymy na dorodne, smaczne ziemniaki, a ziemi nasypaliśmy "z górką", by zrobić dużo miejsca dla korzenia.

Rośnijcie ziemniaczki

Dodatkowo pomiędzy grządki włożyliśmy kartony i przysypaliśmy je słomą. Taki zabieg nazywa się ściółkowaniem i ma wiele różnych zastosowań. Ale jest to na tyle ciekawy temat, że zasługuje na osobny wpis.

Ściółkowanie

Klaudia