Królowa polskich rzek
Dziś niedziela. Dzień wolny, a przy tym, od dawna wyczekiwany całkowicie słoneczny i bezdeszczowy. Po porannych porządkach w naszym tymczasowym mieszkanku, relaksie w zacienionym sadzie oraz pysznym, domowym sushi na obiad, postanowiliśmy wybrać się na krótką wycieczkę rowerową.
Trasa wiodła przez szutrowe drogi między polami w szerokiej dolinie. Po minięciu dwóch mostków, siedmiu zakrętów, jednego wału, dwóch hałd krowiej kupy i pastucha elektrycznego dotarliśmy do celu naszej wycieczki - Królowej polskich rzek!
Pomimo naszych usilnych nalegań, aby tego nie robiła, na wycieczkę wybrała się z nami Figa. Dzięki temu, że wybraliśmy trasę omijającą ruch uliczny oraz dobremu ułożeniu tego mądrego psa, wszyscy troje dotarliśmy bezpiecznie do celu i z powrotem.
A nad Wisłą, Klaudia postanowiła spróbować swoich sił i przeskoczyć rzeczkę.
Dziś taka krótka notka, a na koniec zajawka o wpisie, który prędzej czy później na stronie się pojawi. Jego tematyką będzie poniższy smakołyk:
Czarek