Kajakiem przez Brdę


Po zakończeniu naszego pobytu w Siedlisku Permakultury Zdrojewo oraz z okazji moich urodzin, drużyna KiC postanowiła wybrać się na kajakowy podbój północy. Po długich przeszukiwaniach Internetu, lekturze wielu przeciętnych opisów rzek firm kajakowych i dokładniejszych, ale cokolwiek przestarzałych, przewodników różnych grup pttkowskich oraz jednym przejęzyczeniu (Pasłęka, rzeka urocza i biegnąca przez rezerwat bobrów stała się Parsętą, najtrudniejszą zwałką Pomorza) wybór padł na królową Borów Tucholskich - Brdę.

Spływ rozpoczęliśmy nieco poniżej wyznaczonego szlaku kajakowego ze względu na niski stan wody, a co za tym idzie braku spławności górnego odcinka. Kanadyjkę, bo na ową się zdecydowaliśmy, zwodowaliśmy wtorkowego wieczoru w miejscowości Stara Brda Pliska, by po krótkim spływie płyciutką, acz bardzo urokliwą rzeczką zacząć rozglądać się za biwakiem. Wybór padł na dziki lasek sosnowy na skarpie, do którego musieliśmy wtachać cały dobytek przez podmokły teren i pod górę. Cały trud wynagrodził nam bardzo urokliwy krajobraz oraz zupełnie suche miejsce pod namiot. Poniżej zamieszczam zapis z dziennika pokładowego w formie nieznacznie zmienionej.


29.06

Stara Brda Pliska do biwaku na lewym brzegu, półtorej godziny w dół rzeki

Wieczorem na biwaku, pomimo zmęczenia, należy rozłożyć namiot, uzupełnić wodę, zebrać chrust, okopać ognisko, przygotować ruszt bądź kije do przygotowania jedzenia oraz rozpalić ogień. Dopiero po ukończeniu wszystkich tych czynności nadchodzi czas na powolne przygotowanie jedzenia nad ogniskiem. Dzięki całej tej czaso i energochłonnej pracy zyskujemy czas na kontemplację (oraz zgłodnienie!), a co za tym idzie pożywienie bardziej doceniamy i możemy uważniej zanurzyć się w chwili.

Stara Brda

30.06

do biwaku wśród sędziwych świerków na lewym brzegu, przed Żołną

W lesie ptaki dają niesamowite koncerty. Przy dużym ich zagęszczeniu tworzy się istny hałas. Mimo dużego natężenia dźwięku rozgardiasz ten jest przyjemny dla ucha, harmonijny, i nie ma nic wspólnego z kłującym w uszy zgiełkiem miejskim. Przy rozpalaniu ognia natura ugościła mnie widokiem potężnego drapieżnego ptaszyska startującego w pasie lotniskowym utworzonym przez wąski ciek wodny Brdy. Po tym widowisku, korzystając z przygotowanego w dniu poprzednim paleniska oraz pięknych okoliczności przyrody, ugotowaliśmy śniadaniobiad w sposób równie przyjemny i kontemplacyjny co dnia poprzedniego. Żołna 1

Podczas płynięcia z nurtem rzeki nastąpiło pogorszenie pogody. Pomimo ochłodzenia i nieprzyjemnej deszczowej aury zrezygnowaliśmy z suchego dachu wiaty nad głową i przyjęliśmy oferowane niedogodności. Dzięki temu mieliśmy okazję doświadczyć pięknego zjawiska - podczas silnego deszczu na tafli wody tworzyły się bardzo ulotne, filigranowe kryształki kropelek. Istne diamenciki natury. Pojawiały się one jedynie na mgnienie oka, aby po chwili zostać wchłonięte przez rzekę.

Żołna 2

01.07

do biwaku na początku jeziora Szczytno

Podczas dzisiejszego etapu przepłynęliśmy najciekawszy etap rzeki - rezerwat Przytoń. Jest to istny przełom Brdy. Dużo ciekawych zwałek oraz wartki nurt składają się na przyjemne i bardzo techniczne… półtora kilometra rzeki. Nieco krótkie jak na nasz gust, ale za to niezmiernie przyjemne. Spływ tego odcinka rozpoczęliśmy z pompą, prezentując swoje umiejętności na pierwszej przeszkodzie, jako pokaz instruktażowy dla bandy dzieciaków odbywających szkolenie pod okiem opiekuna.

Szczytno 1

Po tym emocjonującym i szybko minionym odcinku rzeki czekały na nas stosunkowo nudne szuwary na rozlewisku Brdy między „Garbatym Mostem”, a jeziorem Szczytno. Na szczęście kiedy podpłynęliśmy nieco bliżej lasu skorzystaliśmy ze skrótu zaoferowanego nam przez idącą po najmniejszej linii oporu rzekę. Kilkunastometrowy wąski kanalik pokonaliśmy w ciągu sekund lecz ciekawość, jak wygląda zakole rzeki wygrała i popłynęliśmy pod prąd na eksplorację. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że rzeka zataczała baaaardzo szeroki łuk pod lasem i płynęliśmy do punktu wyjścia dobre dwa kilometry, co zakręt robiąc coraz to większe oczy. W pewnym momencie przyszło nawet zwątpienie, czy nie wpłynęliśmy pod prąd jakiegoś dopływu, ale w końcu znaleźliśmy nasz przesmyk.

Szczytno 2

Po wypłynięciu na jezioro Szczytno pod koniec niezbyt krótkiego etapu zastaliśmy mocno rozbujane jezioro. W naszej szerokiej kanadyjce po raz kolejny przekonałem się, że wiatr nie jest moim żywiołem, a płynięcie z ukośnym wiatrem w twarz darowaliśmy sobie i rozbiliśmy się na najbliższym biwaku, na północno-zachodnim krańcu jeziora, naprzeciwko ujścia rzeki. Huk fal rozbijających się o brzeg jeziora sprawił, że czuliśmy się prawie jak nad morzem.

Przygotowanie obiadu można podsumować następująco. Garnek z wodą kontra Czarek z kuchenką złożoną z 5 cieniutkich blaszek - 0:1. Okazuje się, że makaron z pesto niekoniecznie jest najszybszym daniem obiadowym.

02.07

do biwaku za mostem Cicholewy-Konarzyki

Ciholewy 1

Ze względu na nieciekawe zakończenie poprzedniego dnia oraz fakt, że wieczór należał, ze względu na deszczową pogodę, do raczej krótkich, postanowiliśmy wstać wcześnie i skorzystać z porannej flauty, aby pokonać czekające nas na śniadanie trzy jeziora: Szczytno, Szczycienko oraz Końskie. Poranne mgły i spokojna tafla wody tworzą niesamowitą atmosferę spokoju i harmonii. Wczesna pora umożliwiła nam również kąpiel na waleta na ślicznej plaży w przesmyku między jeziorami. Przyjemnie jest się umyć w ciepłym jeziorku, a jeszcze przyjemniej nie stresować się przy tym, że atmosferę zepsuje jakiś intruz w kajaku czy łódce.

Ciholewy 2

Po pokonaniu jezior w korycie rzecznym zaobserwować można było mnogość roślinności wodnej. Jak się później dowiedzieliśmy od zafrasowanej małą liczbą turystów właścicielki nisko położonego pola biwakowego, przerost owej flory rośnie do rangi problemu, gdy Brda zaczyna wychodzić z koryta i zalewać nadrzeczne tereny. „Na szczęście” problem ten, spowodowany najprawdopodobniej spływaniem nawozów z licznych okolicznych pól, rozwiązany został barko-kosiarką wycinającą rośliny, które podług dalszych relacji kobiety, tworzą później ogromne zwałowiska na przęsłach mostu w Cicholewach.

Ciholewy 3

Korzystając z dobrej pogody i pięknego miejsca na skarpie na prawym brzegu, zatrzymaliśmy się na obiad, na który chleb z ogniska serwowała Królowa Grzanek. Miejsce to było dodatkowo interesujące dzięki wywierzysku, które biło prosto z piaszczystej skarpy, tworząc przyjemną acz totalnie lodowatą breję u jej podnóża.

Ciholewy 4

Zmuszeni późną porą, nadciągającą burzą i niepewnością biwaku na najbliższym jeziorze rozbiliśmy obóz pod lasem niedaleko za mostem na hałaśliwej drodze prowadzącej z Cicholew do Konarzyków. Jak się później okazało, strzał w dziesiątkę. Miejsce bardzo urokliwe, z dostępnym miejscem na ognisko, gdzie pomimo deszczyku upichciliśmy obiad na dzień następny oraz upiekliśmy grzanki, aby zjeść, z okazji moich urodzin, rozpustne PB&J. Dodatkowo wybierając się z saperką do lasu odkryłem, że cały piękny świerkowo-sosnowy bór z borowinowym poszyciem leży de facto na hałdzie piachu i całą zieloną bujność roślinności zachowuje w kilkunastu centymetrach warstwy próchniczej pokrytej obficie mchem.

03.07

do bazy kajakowej w Swornychgaciach

Swornegacie 1

Korzystając z doświadczenia dnia poprzedniego, ponownie wypłynęliśmy wcześnie, aby skorzystać z ciszy poranka pokonując kolejne jeziora na trasie spływu: Charzykowskie, Długie oraz Karasińskie. Przed wypłynięciem na pierwsze z nich przekroczyliśmy granicę parku krajobrazowego oraz obszary dwóch rezerwatów. Tereny te sprzyjają ptactwu wodnemu, więc na trasie spotkaliśmy ogromną liczbę „drobiu” zaczynając od różnych gatunków kaczek, perkozów i nurogęsi, poprzez czaple siwe oraz białe na kormoranach kończąc.

Swornegacie 2

Po wypłynięciu na jezioro Długie zaczęliśmy wypatrywać dogodnego miejsca na kąpiel przed powrotem do cywilizacji. Przy tej okazji natrafiliśmy na grupę kajakarzy szykujących wczesne śniadanie w kociołku nad ogniskiem. Po ich minięciu, podpływając do nieopodal znajdującej się plażyczki spotkaliśmy dziewczynę z owej ekipy, która zaczęła śpiewać jakąś ludowo brzmiącą piosenkę, a jej głos unosił się daleko na spokojnej wodzie i towarzyszył nam w dalszym przemierzaniu jeziora.

Swornegacie 3

Kąpiel na waleta uskuteczniliśmy w ostatnim dogodnym miejscu, na cyplu, tuż przed Swornegaciami, gdzie zjedliśmy również długo wyczekiwane obiadośniadanie.

Czarek