Bio Arka
Po wakacjach w kajaku i nad morzem, udaliśmy się na wolontariat do Bio_Arki. W drodze na miejsce trafiliśmy na piękną tęczę oraz zahaczyliśmy zupełnie przypadkowo o ścieżkę edukacyjną na dawnym Szlaku Bursztynowym, gdzie przeszliśmy się piękną aleją z wiekowymi lipami i dębami.
W gospodarstwie powitała nas bardzo urocza rodzinka w składzie: tata Tomek, mama Waleria, synowie Bazyli i Zachariasz, córeczka Janka, dwa psy, jeden malutki kotek, stadko kur i parę owiec. Uczestniczyliśmy w codziennym życiu gospodarzy, śpiąc w naszym samochodzie, a pozostałe czynności odbywając w obejściu i wewnątrz ciekawie wyglądającego domu pasywnego (projektu Tomka). W czasie tygodniowego pobytu nasza pomoc obracała się głównie wokół trzech tematów.
Przygotowanie grządki
Nasi gospodarze uprawiając ogródek stawiają na „kompostowanie od góry”. Oznacza to, że nie wytwarzają własnego kompostu (głównym powodem jest zjadanie całej kuchennej materii organicznej przez kury), lecz pozwalają przekompostowywać się materii organicznej w postaci chwastów i nawozu od owiec bezpośrednio na przyszłej grządce. Przy takim sposobie gospodarowania trzeba dać wystarczająco dużo czasu reducentom, więc grządki należy przygotować najpóźniej na jesieni. Razem z Klaudią dostaliśmy za zadanie przygotowanie jednej z takich grządek, a mianowicie - wyrwanie chwastów i rozłożenie nawozu owczego.
Murek zaporowy nad piwniczką
Drugim zadaniem przeznaczonym dla nas w Bio Arce była pomoc przy konstrukcji murka zaporowego przy piwniczce. Nasyp na dachu budynku usunął się, nim mocne korzenie roślin zdołały go ugruntować. Korzystając z zaprawy i kamieni znalezionych na działce (a było ich sporo i to dużych!) budowaliśmy mały murek. Niestety nie mamy zdjęć z tego procesu.
Płot z akacji uszczelniany „anty-owcowo”
Ostatnim i najbardziej czasochłonnym zadaniem była pomoc przy konstrukcji płotu. Nasi gospodarze zdecydowali się na naturalny płot z drewna i korzystali z nieprostych desek akacjowych, jako że drewno akacji powinno być wytrzymałe na warunki pogodowe. Należało wkopać wielkie przecięte na pół słupy w ziemię, a następnie przytwierdzić do nich fikuśnie powykręcane deski. Efekt końcowy przyniósł nam na myśl, ku zadowoleniu Walerii, stadninę koni :)
Na koniec należało płot jeszcze uszczelnić, aby owce nie wystawiały ciekawskich łbów „na sąsiadowe”.
Czarek